Jak co roku zaczęliśmy przygotowania do świąt dużo wcześniej.
Już 1 grudnia swoją działalność rozpoczął szkolny Mikołaj dokonując selekcji uczniów na tych bardzo grzecznych, grzecznych i grzecznych inaczej. I oczywiście były prezenty, których najwięcej zdobyli Ci, którzy zastosowali znaną biblijną zasadę „szukajcie, a znajdziecie” (inni próbowali według metody „proście, a będzie wam dane”).
Ponieważ 6 grudnia w tym roku wypadał w niedzielę, to Mikołaj zmienił się w e-Mikołaja i szalał w dzienniku elektronicznym. Ciemna strona jego dobrodusznej natury ujawniła się już 3 minuty po północy – naiwny, liczył, że wszyscy śpią i nikt nie zgłosi się po prezent o tej porze. I co? I okazało się, że jako pierwsi listy do Mikołaja wysłali raczej Ci najmniej grzeczni, imprezujący w nocy z soboty na niedzielę. I aż się prosi znowu biblijnym językiem powiedzieć: „Czuwajcie, bo znacie dzień, ale nie godzinę”. Po
24 godzinach e-Mikołaj zasypany lawiną e-maili skapitulował. Rozdał resztę prezentów
i zapowiedział powrót pod choinkę.
Ale uczniowie się świątecznie rozkręcili, co widać było w klasowych imprezach mikołajkowych w szkole i poza szkołą. Pomysłów na to, jak rozpocząć świętowanie na długo przed świętami było mnóstwo.
Ostatni tydzień przed świętami był bardzo kolorowy - świąteczne dekoracje, choinka
i bałwan (z braku śniegu wykonany z plastikowych kubków, za to w wersji XXXL) i bardzo głośny – świąteczna muzyka na przerwach.
17 grudnia odbył się konkurs na Drużynę Świętego Mikołaja. Każda klasa wystawiła reprezentację w postaci renifera, śnieżynki, elfa i oczywiście Mikołaja oraz mnóstwa innych stworów, często trudnych do zidentyfikowania, ale twierdzących, że są świąteczne. Był Mikołaj na saniach zrobionych z wózka z hipermarketu (profilaktycznie nie napiszę z jakiego), był Mikołaj
w samochodzie z reklamy pewnego napoju (też nie napiszę jakiego), był Elf w wersji break dance, był renifer w futerku z norek (mam nadzieję, że sztucznych), wytatuowana Śnieżynka. Były Anielice (chyba tak brzmi żeńska wersja anioła) z saksofonami, żywa Choinka, coś z zieloną twarzą oraz całe stado Mikołajów: Mikołaj XXXL, Mikołaj w wersji hard z pasem nabijanym ćwiekami, Mikołaj prosto z plaży, Mikołaj senny koszmar niegrzecznych dzieci (jak jesteście silni psychicznie to sobie zobaczcie na zdjęciach).
Nasze przygotowania do świąt miały także czysto praktyczny wymiar – klasy musiały zdać egzamin z przygotowania do przygotowania świąt. Czyli wykonywania świątecznych dekoracji (różnymi dziwnymi technikami z jeszcze dziwniejszych przedmiotów) i radzenia sobie w kuchni z wigilijnymi daniami (jak dobrze, że jest catering). Drużyny klasowe rozwiązywały również test wiedzy o świątecznych zwyczajach i tradycjach – wypadł perfekcyjnie (w przeciwieństwie do pierogów).
Kolejny konkurs świąteczny dla klas polegał na zaśpiewaniu świątecznej piosenki / kolędy / pastorałki. I jak zwykle szaleństwo ogarnęło wykonawców. Śpiewali wszyscy, bez względu na posiadane talenty wokalne, ale za to z zaangażowaniem godnym festiwalu Eurowizji. Każdy występ był uzupełniony odpowiednią świąteczną scenografią i niekoniecznie odpowiednią świąteczną choreografią. Były: piosenka do własnego tekstu i cudzej muzyki – 3b, chór (raczej nie anielski) z wokalistą – 3a, świąteczny blues z saksofonami i gitarą – 2b. Śpiewano głośno, radośnie i a capella – 1b, po angielsku – 2a oraz w kilku językach, za to bardzo romantycznie i nastrojowo
z sypiącymi się z nieba płatkami śniegu – 1a.
A potem były kolędy, opłatek i życzenia. I ogromny kosz cukierków pod choinkę od Pani Dyrektor.
WESOŁYCH ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU