Było zgodnie ze zwyczajem: barszcz czerwony i pierogi, śledzie i galarety, ciasta i, bądźmy szczerzy, chipsy. Wyobrazić to może sobie tylko ktoś, kto kiedykolwiek uczestniczył w przyjęciu wigilijnym dla czterdziestu osób (czyli mało kto). Podkręćcie wyobraźnię i umieśćcie tych ludzi w jednej sali. Co prawda tam na co dzień odbywają się lekcje dla takiej samej liczby osób, ale jak zamienimy stoliki na materace i śpiwory to świąteczna bliskość przestaje być jedynie poetycką przenośnią, a jest dosłowna. Była choinka, świąteczne ozdoby i oczywiście „Kevin ...” – bez którego żadne święta odbyć się nie mogą. Długa zimowa noc zapełniona została filmami świątecznymi wyłonionymi w demokratycznym głosowaniu. Nie przedarł się żaden tytuł, który nie został już obejrzany co najmniej o jeden raz za dużo. A i tak wszyscy oglądnęli to znowu (no chyba że w tym czasie spali – takie przykłady niestosowanego zachowania zostały zaobserwowane). Metody walki ze snem stosowano różnorodne: intelektualne – szachy, warcaby, gry planszowe (tytułów nie wspomnę z sympatii dla grających, którym nie przeszkadzał napis na opakowaniu „od lat 6”) i oczywiście karty (proszę nie donosić organom ścigania – wszystko na sportowo, żadnego hazardu). Fizyczne ze snem walczono tańcząc. I, niestety, nie odbywało się to przy dźwiękach staropolskich kolęd. Wybrano utwory, których wszyscy słuchają, ale nikt się do tego nie przyzna (nawet w Noc Wigilijną).
Zapraszamy wszystkich uczniów na kolejną Noc w Szkole. Że Wigilia dopiero za rok? Nic nie szkodzi. Znajdziemy inną okazję żeby się dobrze bawić. Bo co jak co, ale to wychodzi nam świetnie!